L: H:

POLSKA LEGIONOWA POLSKA ODRODZONA POLSKA PODZIEMNA POLSKA ZNIEWOLONA POLSKA SOLIDARNA POLSKA WSPÓŁCZESNA
O FUNDACJI PROJEKTY FUNDACJI O SOWIŃCU
WSTECZ STRONA GŁÓWNA
Historia kopca Józefa Piłsudskiego na Sowińcu \ Część II. ''Żałoba mija – nie mija pamięć''



Część II. "Żałoba mija – nie mija pamięć"

Iwona Fischer


Żałoba po Marszałku Piłsudskim przyspieszyła pracę budowniczych kopca. Na maszcie na pierwszym usypanym już pierścieniu kopca opuszczono flagę do połowy i przewiązano krepą. Choć na plan pierwszy wysunęła się organizacja uroczystości pogrzebowych, nie zapomniano o powstającym ku czci Wskrzesiciela Niepodległości pomniku. Ponieważ w pogrzebie zapowiedziało udział wiele organizacji politycznych i społecznych, wystosowano apel o przeznaczenie funduszy na wieńce pogrzebowe na wsparcie budowy kopca. "Ilustrowany Kurier Codzienny" donosił:

Jak wiadomo, w kondukcie pogrzebowym Marszałka Piłsudskiego nie będzie żadnych wieńców. Pieniądze, mające iść na kwiaty i wieńce zostały przeznaczone na budowę Kopca Marszałka Piłsudskiego. Sumy te rosną wprost z godziny na godzinę, a niewątpliwie dadzą poważną kwotę, która pozwoli na szybkie wzniesienie Kopca – pomnika tak, że przewidziany czas budowy cztery lata może łatwo ulec skróceniu.

Prasa podawała następnie przez kilka kolejnych dni anonse o przeznaczaniu kwot na budowę kopca przez organizacje lub osoby prywatne (niektóre anonimowo). Między innymi można znaleźć informacje o wpłatach na konto budowy: 10 zł od powstańca śląskiego odznaczonego Krzyżem Niepodległości i Złotym Krzyżem Zasługi, 200 zł od Wydziału Krakowskiego Zrzeszenia Lekarzy Weterynaryjnych, 500 zł od Zarządu Głównego Polskiego Związku Narciarskiego, 1000 zł od Zarządu Głównego Związku Rezerwistów (ze zbieranych funduszów na odbudowę Zułowa), 10 000 zł od Banku Polskiego. "Ilustrowany Kurier Codzienny" podawał co kilkanaście dni, ile wpłynęło pieniędzy na budowę kopca. Pod koniec czerwca 1935 r. suma ta przekroczyła 20 tysięcy złotych, a pamiętać trzeba, że były to tylko wpłaty dokonane za pośrednictwem gazety. Do niektórych z tych przekazów pieniężnych dołączano wzruszające listy, jak na przykład ten od dzieci ze Szkoły Powszechnej nr 23 w Łodzi, w którym można było przeczytać:

Chcąc uczcić pamięć naszego Najdroższego Dziadka ś.p. Marszałka Józefa Piłsudskiego za to, że tyle dobrego zrobił dla Polski, że wydarł Ją z rąk okrutnych zaborców, że całe życie dla Niej poświęcił, odbudował Ją i umierał z myślą o Niej – składamy 48 zł 50 gr. na kopiec, który będzie usypany pod Krakowem, ku czci naszego Wielkiego Wodza.

Po śmierci Marszałka J.Piłsudskiego wzmógł się też zapał społeczeństwa do osobistego uczestnictwa w sypaniu kopca. Donoszono:

Oczy całego Narodu polskiego zwrócone są teraz na Kraków, na prastarą jagiellońską stolicę, miasto pamiątek i świętości narodowych. Do krypty wawelskiej, do panteonu relikwij, wzruszających serce każdego Polaka – przybyły prochy Wskrzesiciela Państwa Józefa Piłsudskiego – na wieczny sen. A równocześnie na podmiejskim wzgórzu, na Sowińcu – odwiecznym przodków zwyczajem, sypie cała ludność Polski wzniosły kopiec na pamiątkę Wodza.(...) W najbliższych już tygodniach zjeżdżać będą do Krakowa tłumy rodaków. Powtórzą się chwile, kiedy to cały naród sypał kopiec na pamiątkę Tadeusza Kościuszki. Dziś jednak akcja ta przybierze niewątpliwie znaczniej potężniejsze rozmiary, niż wówczas i w znacznie szybszem przebiegać będzie tempie. Albowiem wiek dzisiejszy jest stuleciem mas i taki właśnie masowy charakter mieć będą pielgrzymki do Krakowa w ciągu najbliższego czasu.

Wycieczki na sypanie kopca organizowały liczne stowarzyszenia (m. in. Związek Strzelecki, Organizacja Młodzieży Pracującej, Związek Legionistów Polskich, Krakowski Związek Ziemian), wojsko, szkoły, administracja rządowa i samorządowa. Przyjeżdżały całe grupy zawodowe: pocztowcy, pracownicy wodociągów, strażacy, piłkarze, sędziowie, prokuratorzy. Czasem wiązało się to z dodatkowymi donacjami na budowę kopca. Jako przykład można wymienić tu inicjatywę zarządu firmy Jan Götz-Okocimski Browar i Zakłady Przemysłowe S.A. w Okocimiu. Zaproponował on pokrycie kosztów przejazdu i utrzymania każdemu pracownikowi, który ofiaruje swoją dniówkę na budowę kopca. Zgłosiło się 300 chętnych, którzy razem przepracowali na Sowińcu 2400 godzin. Inny pomysł miała firma Tartak Parowy Obrębskiego i Dyndowicza w Tarnawie Dolnej. Z własnej inicjatywy wykonała większą partię lekkich taczek do budowy kopca (po akceptacji budowniczych kopca). Używane klasyczne taczki o wadze ok. 20 kg były pomocne wyspecjalizowanej kadrze budowlanej. Oprócz niej sypały kopiec osoby ze sfer inteligenckich, kobiety i dzieci, dla których przydatne były lekkie taczki o wadze około 7 kg. Byli i tacy, którzy nie mogli przyjechać do Krakowa. Do takiej grupy należeli pracownicy tartaku w Bolechowie. Około 500 osób ofiarowało więc swój 6-godzinny zarobek na fundusz budowy kopca.

Przybywające na kopiec całe grupy zawodowe za każdym razem manifestowały poparcie idei sypania kopca J. Piłsudskiego. W ten sposób środowiska zawodowe lub społeczne czuły się zobowiązane do podjęcia podobnego czynu. Tak było w przypadku Towarzystwa Sportowego „Wisła”, które w maju 1935 r. zainicjowało zbiórkę pieniędzy na kopiec. Piłkarze krakowskiej „Wisły” z popularnym wówczas J. Kotlarczykiem na czele pracowali przy budowie kopca i wezwali wszystkich sportowców do pójścia w ich ślady. Zdjęcia piłkarskich gwiazd z taczkami pod kopcem ukazały się w rubrykach sportowych wielu gazet.

Aby lepiej poinformować społeczeństwo o akcji budowy kopca zaproszono na Sowiniec także dziennikarzy. 14 czerwca 1935 r. "prasowa wycieczka" zapoznała się z postępem prac na kopcu. Dziennikarzy, oprócz budowniczych kopca, informowali także prezydent Krakowa M. Kaplicki i płk T. Tomaszewski. Kilkanaście dni wcześniej odbyła się w Ministerstwie Komunikacji konferencja prasowa poświęcona organizacji masowych wycieczek do Krakowa na sypanie kopca, a 26 maja 1935 r. Polskie Radio nadało reportaż z kopca z udziałem płk Tomaszewskiego.

Frekwencja osób pracujących pod kopcem była ogromna. Codziennie na Sowińcu oprócz zatrudnionych robotników pracowało dorywczo około 2 tysięcy osób. Byli w tej liczbie ludzie pracujący po kilka godzin, ale niektórzy symbolicznie wywieźli tylko jedne taczki ziemi. Taczki urosły w tym szczególnym miejscu do rangi symbolu. Budowniczy kopca utyskiwali nawet, że nikt z przyjezdnych nie chce pracować np. przy wybieraniu ziemi czy też jej ubijaniu. Każda osoba marzyła, aby napełnić choć w połowie taczki i zawieść je na szczyt placu budowy. Pisano:

Nadto obserwuje się w wszystkich prawie ochotników ciekawe zjawisko. Wszyscy garną się z entuzjazmem do wywożenia taczek z ziemią na kopiec, lecz od pracy ubijania tejże ziemi tłuczkami, których jest tam przeszło 200 wszyscy się uchylają.

Do taczek nie dorośli tylko najmłodsi ochotnicy, ale archiwalne zdjęcia pokazują, że z równym dorosłym zapałem dźwigają ziemię na kopiec w lekkich wiklinowych koszach. W niedziele i dni świąteczne liczba osób gwałtownie rosła. Prasa donosiła:

Przez dzień cały ciągnęły sznury rozmaitych pojazdów, nieprzerwaną falą płynęła pieszo publiczność, by swą garstką ziemi przyczynić się do przyspieszenia powstania trwałego pomnika pamięci Wodza. Na samym wzgórzu starcy i dzieci ramię przy ramieniu pracowali przez dzień cały, wywożąc ziemię taczkami, nosząc ją koszami, workami, w ogóle czem kto mógł.

Pod koniec maja prasa doniosła o otwarciu urzędu pocztowego na Sowińcu. Punkt pocztowy miał ruszyć do pracy 25 maja 1935 r., ale ze względu na opóźnienie w wykończeniu lokalu został otwarty ostatecznie 28 maja 1935 r. Można było teraz zakupić kartę pocztową, przedstawiającą jeden z etapów budowy kopca (od pierwotnego wyglądu polany na Sowińcu, gdzie buduje się kopiec, po widok pierwszego jego pierścienia z flagą opuszczoną do połowy i przewiązaną krepą na znak żałoby po patronie Kopca) i wysłać ją znajomym i bliskim. Poczta przybijała specjalny okolicznościowy datownik. Karty pozostały wspaniałym świadectwem tego kopcowego entuzjazmu. Pierwszą kartę wysłał z agencji pod kopcem Dyrektor Poczt i Telegrafu płk Spett na adres "Ilustrowanego Kuriera Codziennego". W późniejszym okresie wydano także serię kolorowych kart przedstawiających urny z ziemią na kopiec Marszałka. Widokówki te są dzisiaj wspaniałym źródłem wiedzy o Kopcu. Zaraz po śmierci Marszałka na karty naklejano znaczki pocztowe z nadrukiem "Kopiec Marszałka Piłsudskiego", potem wydano specjalny znaczek pocztowy, który można było nabyć wyłącznie pod Kopcem.

Niekiedy kopiec przeżywał swoiste oblężenie. Tak działo się np. w pierwszą czerwcową niedzielę po otwarciu agencji pocztowej pod kopcem. Doliczono się w ten dzień ponad 8 tys. osób, wyekspediowano blisko 12 tys. listów, sprzedano ok. 20 tys. znaczków pocztowych. Jeszcze więcej osób (ok. 20 tys.) zapowiedziało swój przyjazd na Zielone Świątki w 1935 r. Ostatecznie przybyło ok. 12 tysięcy, a z tej liczby mniej więcej 4 tys. stale pracowało przy budowie kopca. Obliczono przy tym, że w trakcie dwóch tygodni (ostatni tydzień maja i pierwszy czerwca 1935 r.) kopiec podniósł się o 40 cm. Tym samym dziennie na kopiec wwożono ok. 300-400 m³ ziemi (podwyższenie kopca o 1 m równało się na tym etapie budowy dostarczeniu na kopiec 10 000 m³ ziemi). A potem nie bywało gorzej. Już w połowie czerwca donoszono, że kopiec rośnie ok. 7 cm dziennie.

Trzeba także odnotować, że pod kopcem zdarzały się, choć niezmiernie rzadko, wypadki. W końcu był to ogromny plac budowy, na którym roiło się od osób niemających pojęcia o zasadach bezpieczeństwa pracy albo też nie nazbyt rozważnych. Prasa odnotowała np. informacje o złamanej nodze przysypanego ziemią junaka oraz o około 40 przypadkach udaru słonecznego w bardziej upalne dniówki na kopcu.

Przyjazdy do Krakowa traktowano jako obowiązek każdego Polaka. Prasa apelowała:

Podziemia królewskie otwarte. Każdy może przyjść i hołd wielkim prochom złożyć. Pielgrzymujmy do nich. Mamy przecież takie ułatwienia. Będzie ich więcej w związku z sypaniem pamiątkowego kopca Marszałka Józefa Piłsudskiego pod Krakowem. Już go zaczęto. Setki i tysiące polskich rąk zwozi nań ziemię z pól małopolskich. Przybywają jej garści ze wszystkich dzielnic i ziem naszego kraju. Ruszmy się tego lata wszyscy do królewskiego i marszałkowskiego obecnie Krakowa. Zabierzmy z sobą grudkę ziemi z naszego sioła, osady, miasta i wieźmy na ten kopiec, który jak i kościuszkowski będzie ciągnął do siebie pokolenia i przypominał za lat wiele, jak kochaliśmy wodze i ojce nasze.

W biurze Komitetu Budowy Kopca wyłożono księgę pamiątkową. Każdy uczestniczący w sypaniu kopca mógł się w niej uwiecznić. Ksiąg tych za okres budowy kopca musiało być kilkanaście. Do naszych czasów przetrwała jedna, przechowywana w Muzeum Historycznym m. Krakowa. W Księdze ochotników budowy kopca Józefa Piłsudskiego wpisywano zarówno przywiezione i składane w kopcu ziemie, notowano wycieczki ze szkół, urzędów, wojska, wpisywano słowa podniosłe, patriotyczne i sławiące osobę marszałka Piłsudskiego. Znaleźć w niej można oprócz wpisów polskich także rosyjskie, węgierskie, francuskie, niemieckie i angielskie. Księga oprócz tysięcy podpisów zawiera także słowa przeniknięte największym patriotyzmem. Zacytować tu można chociażby taki wpis:

Na Kopiec Chwały Temu, który porwał się rozbić mur niewoli głową przyniosły chłopskie dzieci z Medyni Głogowskiej pod Łańcutem ziemię Kowelską z grobu Stanisława Wilczaka, legionisty i ziemię Medyńską z grobu jego matki, jakoteż ziemię z opuszczonej przez niego ojcowizny, przesycona rzęsistym potem bezustannego mozołu i częstymi łzami niedoli tych, co od lat tysiąca krzepili chlebem powszednim tężyzną fizyczną rycerskich Obrońców Wiary i Ojczyzny.

I jak to bywa we wszystkich księgach pamiątkowych, znalazły się też wpisy mało poważne, typu "ta pani wywiozła tylko jedne taczki ziemi". Księgę kończy wpis o treści "Nie wpisuje wiele bo wiem, że ta księga znajdzie się w popiele" z 20 kwietnia 1938 r. Na przekór losu ta właśnie, dziesiąta z kolei księga pamiątkowa przetrwała zawieruchę dziejową i stanowi dzisiaj dowód tego niezwykłego entuzjazmu społeczeństwa sypiącego kopiec swemu Dziadkowi.

Aby ułatwić masowy dostęp do Sowińca, władze podjęły liczne przedsięwzięcia, mające na celu maksymalne uproszczenie podróży do Krakowa, a także znaczne obniżenie jej koszów. Liga Popierania Turystyki opracowała plan akcji popularnych zjazdów kolejowych do Krakowa. Aż z 62 miejscowości w Polsce miały wyruszać specjalne pociągi do Krakowa, jeden w tygodniu, a nawet po kilka w święta. Niektóre z nich miały zupełnie za darmo przewieźć chętnych na sypanie Kopca. Była to akcja nastawiona przede wszystkim na najuboższe sfery włościańskie. Prasa informowała:

Pamiętać zaś przytem trzeba, że czasy współczesne są ubogie i że szerokie sfery ludności, które teraz przybywać będą do Krakowa, do krypty wawelskiej i na wzgórze pod Sowińcem – składać się będą z ludzi niezamożnych. Będzie ich co prawda bardzo wielu, ale przebywać będą w mieście bardzo krótko i co prędzej zechcą wracać do domu, do swych warsztatów codziennej pracy.

Osobom podróżującym do Krakowa kursowymi pociągami przyznano zniżki (50 % lub ulgę dla grup powyżej 10 osób). Jednocześnie zastrzegano:

Obydwie ulgi będą stosowane tylko pod warunkiem rzeczywistego wzięcia udziału w budowie kopca, gdzie każdy uczestnik musi spełnić osobiście wzięte na siebie zobowiązanie.

Gdy przyjazdy na kopiec przybrały rozmiary narodowej pielgrzymki, Komitet Budowy Kopca J. Piłsudskiego ogłosił szczegółowe zasady organizacji przyjazdów do Krakowa, aby je maksymalnie uprościć i jak najlepiej zorganizować, a przede wszystkim rozłożyć je w czasie.

Zorganizowano także specjalne autobusy, które dowoziły przyjeżdżających do Krakowa na Sowiniec, oraz przygotowano tanie masowe noclegi. Całość zagadnień dotyczących organizacji wyjazdów na sypanie kopca powierzono, jak to ujęto, lokalnej inicjatywie turystycznej, której zlecono zamiast uprawiania hałaśliwej propagandy stwarzanie dogodnych i tanich warunków przejazdy i pobytu w Krakowie.

Niestety, pomimo ogromnego entuzjazmu społeczeństwa i dobrych przygotowań organizacja przyjazdów do Krakowa budziła coraz więcej uwag. Narastającą falę krytyki celnie podsumował IKC w swoim całostronicowym artykule pt. Niech społeczeństwo pełni rolę gospodarza! Biurokracja zaciążyła nad ruchem wycieczkowym do Krakowa. Opisano w nim wiele skarg pojedynczych osób lub całych grup wycieczkowych na organizację masowych przyjazdów na Sowiniec. Pisano:

Przede wszystkim ludzie odnoszą to przykre wrażenie, jakoby biurokracja hamowała odruchową pielgrzymkę do Krakowa, jakoby starała się w jak najkrótszym czasie po prostu "przepędzić" wycieczki możliwie szablonowym szlakiem, jakoby dbała tylko o to, by "załatwić" każdą pielgrzymkę w jak najkrótszym czasie.

Przytaczano także, liczne niestety, negatywne przykłady zastosowania tej haniebnej praktyki. Do najbardziej nagłośnionych należała sprawa wycieczki dzieci, które z powodu braku dobrej organizacji od 4 rano błąkały się po Krakowie, aż wygłodniałe i zmęczone, nie zobaczywszy nic, wróciły z woreczkami przywiezionej ziemi do domu.

To wręcz zawrotne tempo zwiedzania Krakowa na trasie: dworzec kolejowy – Wawel (krypta Marszałka) – Sowiniec – dworzec kolejowy, wymuszała przyjęta przez organizatorów zasada, że wycieczka wyjeżdża wieczorem lub nocą, przyjeżdża do Krakowa nad ranem i po całodniowym zwiedzaniu miasta i sypaniu kopca wieczorem odjeżdża z powrotem. Do tego serwowano przyjeżdżającym informacje o braku noclegów w Krakowie, podczas gdy przygotowano ich ponad 1800. Oprotestowano też nakładane na przyjezdnych opłaty, m.in. za kartę uczestnictwa (od 2,50 do 12,50 zł w zależności od tego, z jak daleka przybywa wycieczka) oraz za transport po Krakowie i opłaty administracyjne. Te opłaty budziły szczególny protest wśród najuboższych. Z oburzeniem pisano:

Nie obchodzi nikogo, że większość tych ludzi to byli wojskowi, to legioniści ochotnicy, którzy służyli pod rozkazami Marszałka i pod Jego rozkazami walczyli. Jeśli wycieczka nie złoży żądanej kwoty, będzie "dzika", a więc niejako wyjęta spod prawa. Nie dostanie kwater, nie dostanie pomocy. Cóż z tego, że przywieźli ziemię z pobojowisk w pięknej urnie, cóż z tego, że szli wiele kilometrów pieszo do Krakowa.

Na szczęście ani prasa, ani opinia społeczna nie winiła za zaistniałą sytuację krakowian, słusznie dostrzegając biurokratyczne niedostatki "w czym – jak pisano - ani miasto, ani jego obywatele winy nie ponoszą".

Opinia publiczna była na bieżąco informowana o postępach prac przy kopcu. W początkowej fazie pracowało przy jego budowie około 100 etatowych pracowników. Donoszono, że pierwsza najszersza warstwa kopca o wysokości 6 metrów została już wykonana, a ziemia wokół niej wybrana. Szacowano że stanowi to około 20% całości robót ziemnych, które trzeba będzie wykonać przy budowie kopca. Trzeba przyznać, że prasa pełniła doskonale także funkcję pośrednika pomiędzy kierującym pracami na kopcu i społeczeństwem. Podawano informacje dotyczące organizacji pracy, o stałym dostępie do niej dla niewielkich grup i indywidualnych osób. Przestrzegano, że większe grupy powinny anonsować swój przyjazd, zwłaszcza jeśli chcą to uczynić w dzień świąteczny (w jedną z niedziel było pod kopcem około 1000 osób jednocześnie i był problem z dostępem do narzędzi). Przy okazji zdradzono, że budowniczy kopca dysponują 20 taczkami, 40 koszami i 400 łopatami. Jak to obrazowo ujęto: "W najbliższym czasie ‘tabor’ taczkowy ma być – wobec napływu chętnych – wybitnie powiększony". Zachęcano także do odwiedzenia pawilonu pod kopcem, w którym wystawiono olbrzymi gipsowy model kopca i księgę pamiątkową.

Liczne adnotacje prasowe dotyczące śmierci Piłsudskiego wzmogły też akcję przesyłania do Krakowa ziem przeznaczonych na kopiec. Były to zarówno indywidualne akcje prywatnych osób, inicjatywy przeróżnych organizacji, ale też zakrojone na szeroką skalę wielkie przedsięwzięcia. Taką inicjatywą była chociażby deklaracja przesłania na kopiec ziem z grobów polskich żołnierzy w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Deklarowano:

Na kopiec ten przesłana będzie ziemia ze wszystkich zakątków świata, gdzie tylko Polacy przebywają. Słuszną więc jest rzeczą by grudki ziemi amerykańskiej z grobów b. żołnierzy, tych prawdziwych reprezentantów Polonii amerykańskiej, znalazły swe miejsce na kopcu.

Także Komitet Uroczystości Pogrzebowych Marszałka postanowił zebrać ziemię na jego kopiec. Zadecydowano, że będą to trzy urny zawierające kolejno: ziemię z grobu zmarłych weteranów powstania styczniowego 1863 r. (ze starego cmentarza katowickiego), ziemię z grobów poległych na Polesiu Konstantynowskim w okresie walk o niepodległość w latach 1905-1918 oraz ziemię z grobów poległych w okresie walk o wyzwolenie Polski w latach 1918-1920.

Oczywiście nie mogło także zabraknąć tych najbliższych sercu Marszałka grudek ziemi:

Delegacja ludności Wileńszczyzny, która wyjeżdża na pogrzeb do Warszawy i Krakowa zabiera ze sobą urnę z ziemią z grobu śp. Matki Marszałka. Grób ten, jak wiadomo, znajduje się w Kowieńszczyźnie, miejscowości Surginty, w pow. wiłkomirskim. Ponadto delegacja zabierze ziemię z miejsca urodzin Marszałka, Zułowa oraz ziemię z mogiły niedawno zmarłej ukochanej siostry Marszałka, śp. Zofji Kadenacowej, której zwłoki złożono na cmentarzu pobernardyńskim w Wilnie. Urna utrzymana jest we wileńskim stylu regionalnym, została wykonana i ofiarowana na ten cel przez wileńskiego artystę ceramika Aleksandra Azarewicza. Urna ta będzie po uroczystościach pogrzebowych złożona w fundamentach budowanego obecnie w Krakowie Kopca Marszałka.

Oprócz tej ziemi, rzec można rodzinnej, przywieziono marszałkowi Piłsudskiemu także ziemię z Jasnej Góry, bliską sercu każdego Polaka. Przywiozła ją do Krakowa 10–osobowa grupa częstochowskich harcerzy.

Z końcem 1935 r. "Ilustrowany Kurier Codzienny" doliczył się około 2000 urn z ziemią, szacowano także, że do czasu zakończenia sypania kopca w 1937 r. przybędzie ich następne 1000. Ze względu na ich wartość nie tylko patriotyczną, ale i finansową i artystyczną planowano urządzenie wystawy urn.

Tymczasem pracujący przy kopcu i decydujący o jego budowie i otoczeniu mieli zgoła inne – rzec by można dosłownie – przyziemne problemy. 29 maja 1935 r. zebrała się w Lesie Wolskim komisja, której zadaniem było podjęcie decyzji dotyczącej zaprojektowania prowizorycznych i jak to nazwano, definitywnych dróg dojazdowych na kopiec Marszałka. W skład komisji weszli wiceprezydent miasta prof. Stanisław Skoczylas, ze strony Komitetu Budowy Kopca – kpt. Koźmiński i F. Mączyński, inspektor ogrodów i lasów inż. Karol Wnęk, inż. Wydziału Budownictwa Miejskiego inż. Marcin Chmaj oraz gospodarz terenu – inż. Witold Friedberg. Najważniejsza kwestia zaprojektowania drogi definitywnej została odłożona w czasie ze względu, że "sprawa ta wymaga dłuższych studjów z powodu górzystego terenu". Postanowiono wykorzystać istniejącą już drogę dojazdową, poszerzyć ją i urządzić plac postojowy w miejscu dzisiejszych kamiennych schodów pod kopcem.

Gdy prace przy budowie kopca były już dalece zaawansowane, Komitet Budowy Kopca Józefa Piłsudskiego w Krakowie postanowił zadbać także o jego otoczenie. Rozpisano nieograniczony powszechny konkurs dla architektów, urbanistów i artystów polskich na wykonanie projektu rozplanowania otoczenia kopca. Konkurs ogłoszono w końcu stycznia 1935 r., zaś termin składania projektów wyznaczono na 25 kwietnia 1936 r. W skład jury powołano członków Wydziału Wykonawczego Komitetu Budowy Kopca J. Piłsudskiego (gen. J. Narbut-Łuczyński, dr M. Kaplicki, ppłk T. Tomaszewski, S. Kochanowski), przedstawiciela Naczelnego Komitetu Uczczenia Pamięci śp. Marszałka Józefa Piłsudskiego w osobie gen. bryg. Bolesława Wieniawy - Długoszowskiego, przedstawiciela Głównego Komitetu Budowy Kopca inż. L. Torunia, a także wybranych inżynierów i architektów, reprezentujących różne środowiska artystyczne i naukowe. Sekretarzem konkursu został inż. arch. Andrzej Krzyżanowski. Konkurs rozpisano według regulaminu konkursów ogłaszanych przez SARP i przewidziano 3 nagrody w wysokości 8, 4 i 2 tysiące złotych za trzy pierwsze miejsca, Zobowiązano się także do5 zakupów nienagrodzonych projektów (po 500 zł za każdy z nich), a także do pokrycia poniesionych przez projektantów kosztów w kwocie 25 zł.

Oprócz tych zaplanowanych fachowych projektów architektonicznych padały także inne ciekawe pomysły dot. wyeksponowania powstającej sylwety kopca. Najciekawszym z nich jest projekt oświetlenia kopca autorstwa Adama Ogrodzińskiego z Krakowa. W swoim liście skierowanym do IKC-a napisał:

Serce Pierwszego Syna i Obywatela Ojczyzny przestało bić. Naród sypie Mu Kopiec, który dniem tętni i wre pracą różnych warstw społeczeństwa całej Polski. Ale gdy przyjdzie wieczór, wszystko zamiera i nic nie wskazuje miejsca, gdzie Naród postanowił pozostawić przyszłym pokoleniom symbol wdzięczności i pamięci dla naszego Wodza...(...) Ileż to razy, gdy wracamy z podróży pociągiem wzrok nasz biegnie ku Kopcowi Kościuszki, który nocą migoce światłami. Niechże więc do czasu tego, gdy Kopiec Marszałka zostanie całkowicie usypany strzelają w niebo smugi świateł reflektorów na cztery strony Polski, jako widomy symbol dla nas i dla tych, którzy nocą przybywają i odjeżdżają, że w tem miejscu Naród postanowił uczcić swego Wodza.

Liczba zgromadzonych na Oleandrach urn i woreczków z ziemią szybko przyrastała, postanowiono więc zorganizować uroczystość złożenia nadesłanej ziemi w powstającym kopcu. "Ilustrowany Kurier Codzienny" pisał:

Jak wiadomo nadsyłana ze wszystkich stron Polski, a również i z zagranicy ziemia była dotychczas przechowywana w gmachu Oleandrów i dopiero teraz nadeszła pora, by te drogie pamiątki z rozmaitych pobojowisk, suto krwią Legjonów zbroczonych i ziemię z ich rozrzuconych mogił zamknąć w masywie kopca. (...) Na Sowińcu zostanie ziemia wsypana do wspólnej urny, która zostanie umieszczona w centralnym punkcie kopca, urny zaś, woreczki i puszki, w których ziemie napływały do Krakowa zostaną umieszczone spowrotem w Oleandrach na stałej wystawie.

Uroczystość zaplanowano na 30 maja 1935 r., głównymi jej organizatorami i uczestnikami mieli być legioniści. Tego dnia przemaszerowali z Błoń pod kopiec w uroczystej defiladzie. W centralnym punkcie kopca usypano mały kopczyk, a w nim dół, gdzie miano złożyć ziemię. Po uroczystej przemowie prezesa Oddziału Krakowskiego Związku Legionistów dra Korczyńskiego, uczczono pamięć Marszałka jednominutowym milczeniem. Następnie wiceprezes Związku Legionistów Ludwik Strojek odczytał nazwy miejscowości, z których nadesłano ziemię na kopiec. Jako pierwszą złożono ziemię z grobu Matki Marszałka Piłsudskiego. Na zakończenie uroczystości ułożono na kopcu w stos i spalono wszystkie wieńce złożone przy trumnie Marszałka. Po uroczystości jeszcze przez kilka godzin pracowali przy kopcu krakowscy legioniści.

Wart odnotowania był także koncert połączonych chórów pod batutą Bolesława Wallka-Walewskiego, który pierwszym plenerowym koncertem (z okazji zjazdu leśników) przerwał ciszę towarzyszącą budowniczym kopca.

23 czerwca 1935 r. na zakończenie narodowej żałoby po śmierci Marszałka przybyli na Sowiniec członkowie polskiego rządu, aby czynnie uczestniczyć w budowie kopca. Z taczkami pełnymi ziemi wyjechali na kopiec m. in. premier Walery Sławek, generalny inspektor sil zbrojnych Edward Rydz-Śmigły, minister spraw wewnętrznych M. Zyndram Kościałkowski, minister spraw zagranicznych Józef Beck, minister komunikacji M. Butkiewicz, wiceminister wyznań religijnych i oświecenia publicznego ks. Żongołłowicz, gen. J. Krzemiński, gen. T. Kasprzycki, marszałkowie sejmu i senatu W. Raczkiewicz i K. Świtalski. Miejscowe władze reprezentowali wojewoda krakowski M. Kwaśniewski, prezydent Krakowa M. Kaplicki i gen. A. Narbut-Łuczyński. W trakcie pobytu pod kopcem kilka wycieczek zwróciło się do premiera W. Sławka z prośbą o uczestniczenie przy wysypywaniu przywiezionej na kopiec ziemi. Premier wraz z gen. T. Kasprzyckim nie odmawiali takim prośbom. Ze względu na swoją rangę członkowie rządu zostali uwiecznieni na licznych fotografiach, które szczęśliwie dotrwały do naszych czasów.

Warto sięgnąć na koniec do wspomnień. Ukazało się ich w okresie powojennym wiele, rzadko jednak poruszano drażliwy wówczas temat osoby Józefa Piłsudskiego. W wydanych po wieloletnich zabiegach wspomnieniach Ireny Roweckiej-Mielczarskiej zatytułowanych Ojciec. Wspomnienia córki gen. Stefana Grota-Roweckiego czytamy piękne słowa:

W związku z budową w Krakowie na Sowińcu kopca ku czci zmarłego Józefa Piłsudskiego w sierpniu 1935 roku wydelegowano dwóch oficerów KOP-u z batalionu "Borszczów" do Rumunii. Pojechali przy honorowej eskorcie rumuńskich wojsk do Chocimia. Tam, przy dźwiękach orkiestry wojskowej uroczyście pobrali ziemię do przywiezionej urny. Następnie z ceremoniałem i eskortą odprowadzono ich do granicy. Tymczasem inni oficerowie KOP-u zbierali z pól bitewnych całego Podola szczypty ziemi. Potem do Krakowa pojechał cały batalion, żeby zawieźć na Sowiniec wszystkie urny i aby w imieniu całej pozostałej Brygady popracować przy sypaniu kopca. W końcu i nas zawiózł Ojciec do Krakowa. Wokół zaczętego kopca ruch był wielki. Najpierw ostemplowano nam karty uczestnictwa, następnie każdemu dano łopatę i taczki. Wraz z grupą innych osób nabraliśmy ziemi. Ojciec naładował sobie z czubem, a nam, kobietom, polecił napełniać taczki tylko do połowy. Musiałam bardzo uważać, aby kółko od taczek nie spadło z wąskiej deski (na rozkopanej ziemi ułożono deski jedna za drugą, aby było łatwiej pchać taczki pod górę). Kilka razy nabieraliśmy ziemi i zawoziliśmy na wskazane miejsce, gdzie opróżnić taczki pomagali nam żołnierze. Oprócz nas, ochotników, zjeżdżając tłumnie z całej Polski, pracowały przy kopaniu ziemi koparki, junacy, pionierzy oraz płatni robotnicy. Zmęczeni i spoceni poszliśmy potem do kramów, gdzie napiłam się wody z sokiem i kupiłam sobie na pamiątkę małą blaszaną łopatkę z napisem okolicznościowym. Wreszcie dotarliśmy do prowizorycznego urzędu pocztowego, skąd wysłałam do siebie i znajomych kilka kart ze specjalnymi znaczkami i nadrukiem "Kopiec Marszałka Józefa Piłsudskiego".

Entuzjazm budowniczych kopca i przyjeżdżające do Krakowa rzesze osób zostały zauważone także za granicą. W "Neues Wiener Tagblatt" ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem Sowiniec – Mekka Polaków, w którym obszernie opisano prace przy sypaniu kopca i ofiarność polskiego społeczeństwa, "zaznaczając, że Kraków był zawsze dla każdego Polaka świętością, a obecnie stanie się Mekką Polaków i w prawdziwym tego słowa znaczeniu pomnikiem droższym od złota".

"Żałoba mija – nie mija pamięć!" – to najlepsze chyba podsumowanie tej części historii kopca Józefa Piłsudskiego. Przez te sześć żałobnych tygodni wiele się działo na Sowińcu. Tak wiele, że o niektórych ważnych rzeczach (chociażby o wielu przywiezionych urnach z ziemiami) napisać trzeba będzie szerzej. A i dalsza historia kopca jest potwierdzeniem tego, że naród polski chciał pamiętać i pamiętał o Józefie Piłsudskim, dając temu wyraz właśnie na Sowińcu w Krakowie.


Iwona Fischer

Artykuł pochodzi z półrocznika historycznego "Sowiniec" nr 22 s. 57-71.

 DO GÓRY   ID: 26358   A: pl         

WSTECZ


   


Fundacja Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego
al. Mickiewicza 22, 30-059 Kraków, tel./fax +48 (012) 663-34-66
e-mail: Fundacja CDCN sowiniec@gmail.com lub fundacja.cdcn@gmail.com
Webmaster plok@poczta.fm